O mnie

Moje zdjęcie
Jaka jest Katiuszka? Jestem zbieraniną fragmentów, których nie można poskładać w jedną,logiczną całość, ponieważ wykluczają się wzajemnie i stale się zmieniają. Ciekawią mnie ludzie i ich relacje ze światem.

wtorek, 21 grudnia 2010

Już mam

Wczoraj dotarła do mnie książka( z dedykacją samej autorki książki Moniki Sawickiej oraz Virgini) wraz z dodatkami, którą wygrałam w drodze losowania na blogu karuzelakobiecegozycia.blogspot.com
Sami zobaczcie

Virginio dziękuję. Jestem przejęta i wzruszona takim prezentem dogłębnie. Zupełnie nie spodziewałam się, że ktoś może okazać mi tyle serdeczności.

Czas się kurczy i do Bożego Narodzenia zostało zaledwie kila dni. Zanim zaszyję się w kuchni pichcąc i piekąc, chciałabym już teraz złożyć wszystkim odwiedzającym mojego bloga, życzenia radosnych i pogodnych Świąt, spędzonych w ciepłej, rodzinnej atmosferze. Niech swary ustaną a miłość i dobro przepełni Wasze serca.

sobota, 18 grudnia 2010

Ja pierniczę ;)

Cały dzień zalatany. Sprzątanie, gotowanie, pranie, robienie pierniczków. Tosiek wałkował, wykrawał i zawzięcie lepił różne rzeczy z ciasta piernikowego. Już prawie, prawie pachnie świętami. Tylko dlaczego tak skrajne emocje jak irytacja i wściekłość dodają mi takiego pędu do działania? Gdyby nie bolące plecy i piekące dłonie pewnie jeszcze teraz zawzięcie szorowałabym okna czy podłogi.
Dałam sobie jednak po łapkach i zrobiłam zdjęcie pierniczka, którego nie omieszkałam schrupać. Reszta została odłożona do pudełka i leży w kącie, czekając na degustację w święta.


Teraz czas na odpoczynek i zajęcie głowy innymi myślami. Wczoraj doznałam jakiegoś dziwnego olśnienia w sprawie książek. Dlaczego ja nie notuję sobie przeczytanych pozycji? Przecież uwielbiam czytać literaturę z różnych półek, więc warto dla pamięci zanotować kilak zdań. Może nigdy się nie odważę by napisać coś na miarę recenzji książki, zwłaszcza tu na blogu ale mogę chociaż odnotować fakt przeczytania a nawet spisać ciekawe dla mnie cytaty.
Taka refleksja dopadła mnie po przeglądnięciu kilku blogów o książkach ale też po obejrzeniu programu (na który trafiłam przypadkiem) pt. "Czytam bo lubię", który prowadzi Dorota Wellman. Co do programu to uwielbiam osobowość Pani Doroty. Bardzo spodobało mi się to, w jaki sposób mówi o książkach. Stara się oceniać je obiektywnie a jednocześnie jej recenzje, okraszone są pewnym, typowym dla niej poczuciem luzu i humoru. Cieszy mnie, że mówi o książkach dla ludzi, którzy nie koniecznie celują tylko w wybitną literaturę, gardząc tzw. czytadłami. Kiedyś lubiłam oglądać program prowadzony w nieco innym stylu. Uwielbiałam słuchać jak rozmawiają a czasami spierają się o przekaz książki Kazimiera Szczuka i Krzysztof Kłosiński w programie pt. "Wydanie drugie poprawione". Tu jednak wyczuwałam wyższy poziom intelektualny prowadzenia rozmowy ale też i doboru literatury. Lubiłam ich słuchać, a jednocześnie czułam się wtedy taka płytka, czytając przeważnie czytadła i nie mając większego pojęcia o prawdziwej literaturze. Po pewnym czasie, jednak sobie myślę, że książka jest książką, którą uwielbiam za papier, czcionkę, szatę graficzną i styl jej treści. Ważne by czytanie sprawiało przyjemność a gusta i w tej dziedzinie są różne.
W TVP.pl znalazłam jeszcze kilka programów o książkach, które również przypadły mi do gustu Czytelnia i Hurtownia z książkami.

piątek, 17 grudnia 2010

Próbuję nie utyskiwać

Dopadł mnie ból kręgosłupa. Zapewne nie pierwszy i nie po raz ostatni w moim życiu. Taki urok Matki, która musi siłować się z 14 kg dzieckiem,zachęcając je do: jedzenia, picia(dla jasności chodzi o herbatkę), przebierania, mycia, inhalacji, zakrapiania oczu oraz nosa. Skrzywiło mnie i chodzę jak garbusek. Z pomocą przybył mój Jan (Niezbędny i wręcz niezastąpiony w różnego rodzaju sprawach, nie tylko tych męskich ale uznawanych za kobiece prace, jak zakupy czy mycie okien) rozmasował obolałe miejsca i wtarł Ketonal. Jednak w ramach relaksu nie oparłam się pokusie zrobienia ciasteczek z przepisu Virgini. Wyszły bardzo smakowite i tak jak szybko się je robi tak równie szybko zniknęły, nie doczekawszy się Świąt. Jak kręgosłup pozwoli, jutro z Tośkiem zaczniemy produkcję pierniczków. Bardzo lubię tą formę relaksu pod warunkiem, że chcę a nie muszę coś zrobić.
Miałam jeszcze napisać, o moich przemyśleniach, dotyczących książek ale to może innym razem. Powiem ( napiszę ) tylko, że pozaglądałam sobie to tu i tam a chmurka z pomysłami, rozbłysnęła nad moją głową ( jak w bajce Pomysłowy Dobromił).
Ps: Pomalowałam paznokcie na krwisto czerwony kolor co by mnie energetyzowały. Mam nadzieję, że ten trik zadziała;)

środa, 15 grudnia 2010

Lepiej, lepiej - Jacob's Creek

Wczoraj rozdrażniony dzień przeszedł do historii. Muszę przyznać, że to dzięki mojemu Janowi. Kupił mi ulubione słodkości takie jak krówki, orzeszki w czekoladzie oraz wino. Wino poszło leżakować do świąt ale do niego była dołączona miniaturka "szampana"( wino musujące) Jacob's Creek akurat na 2 kieliszki. Nie było najmniejszego sensu by i one miało czekać na święta więc wypiliśmy je. Lubię dobre wino, najczęściej wybieram różowe półwytrawne ale ten biały wytrawny "szampan" niemal powalił mnie swoim zaskakującym, wprost niezwykłym, orzeźwiającym, cytrusowym smakiem. Już wiem czym będziemy witać Nowy Rok ;)



Dzisiaj już nic nie psuło mi humoru. Nawet zepsuty zamek w drzwiach szafy z którymi musiałam się szarpać by wyciągnąć odkurzacz. Napiszę więcej, ściągnęłam ze sznurka pranie i całe wyprasowałam zamiast jak zwykle upchnąć je w szafie na później.
Tak, dzisiaj zdecydowanie mam lepszy dzień. Nawet dla kominiarza, który z wielką pasją naciskał dzwonek do drzwi (podczas południowej drzemki Krzysiaczka), miałam uśmiech. W zamian za przysłowiowego grosika dostałam kalendarz na Nowy Rok.
Na koniec dnia uśmiechając się do swoich myśli... - "Wszystko co istnieje pochodzi z umysłu, opiera się na umyśle, jest kształtowane przez umysł.” Tripitaka, palijski kanon buddyzmu, I w p.n.e.

wtorek, 14 grudnia 2010

Taki dzień

Mam dzisiaj kiepski dzień. Wszystko jest nie tak od kiedy tylko podniosłam się z łóżka. Dziwnym trafem, Tosiek szybko zebrał się do przedszkola i udało mi się go nie poganiać. Bez krzyków pewnie by się nie obyło, bo dzisiaj jestem kwaśna jak ocet. Najchętniej zdzieliłabym kogoś maczugą i wysadziła w powietrze wszystko co stanie mi na drodze. W zasadzie piszę tak jakbym zazwyczaj była radosna jak skowroneczek, też mi coś.
Znam kilka osób, które zawsze są uśmiechnięte i nawet jak ubolewają nad swym losem to robią to z pogodna twarzą. Czasami mnie irytują a czasami im zazdroszczę, że ja tak nie potrafię. U mnie wszystkie bolączki widać na twarzy( moje zmarszczki na czole pogłębiają się z każdym rokiem), parskam jak koń, sprzątam jak szalona, tłukąc się niemiłosiernie jakby to miało mi pomóc. Wybebeszam wszystko na wierzch ale i tak nic mi to nie daje. Czuję się z tym jak stary żółw, zamknięta w swoim schemacie jak w skorupie. Może powinnam wyśmiać taką moją postawę? Mimo wszystko założyć uśmiech na twarz i powiedzieć sobie Katiuszka wyluzuj bo dostaniesz bzika?
Nieważne, nie o tym chciałam pisać. Chciałam na przekór napisać radosny post o słonecznym dniu, spacerze z Kiciem (tak mówię do swojego synka bo czasami miauczy jak kot;))i popołudniowych wygibasach. Jednak w całej tej mojej kwaśności i narastającej frustracji podlałam kwiatka wraz z routerem, modemem a i telewizor też się załapał! No i radosny post szlak trafił. Skoro jednak piszę to znaczy, że udało mi się uratować router i modem za pomocą suszarki do włosów. Mam nadzieję, że sprzęt będzie działał a ja korzystając z okazji, że Kiciuś śpi odparuję nabierając więcej optymizmu do życia.

niedziela, 12 grudnia 2010

Wrzucanie na luz

Zafundowałam sobie, przed szałem świątecznych przygotowań, leniwy weekend. Wylegiwanie się w łóżku, około południowe chodzenie w piżamach, zamiast przyzwoitego obiadu pizza a dzisiaj zupa serowa.W ramach sprzątania został włączony zaledwie odkurzacz, co by mały tuptuś nie robił mu konkurencji. Przełamałam swoje opory i wybrałam się też do galerii na zakupy, czego efektem jest sukienka. Pierwszy raz w życiu tak spontanicznie kupiłam sobie jakąś rzecz! Ot zwyczajnie spodobała mi się, przymierzyłam i kupiłam. Jak dla mnie to prawdziwy postęp, bo zazwyczaj w tej dziedzinie uprawiam martyrologię a że nie powinnam wydawać pieniędzy, a że jestem gruba i wiele innych bzdur.

piątek, 10 grudnia 2010

Dlaczego potrzebuję pisać

Znalazłam odpowiedni cytat, który pasuje do odpowiedzi na pytanie do czego potrzebne jest mi pisanie bloga.

"Myśli, których się nie zdradza, ciążą nam, zagnieżdżają się, paraliżują nas, nie dopuszczają nowych i w końcu zaczynają gnić. Staniesz się składem starych śmierdzących myśli, jeśli ich nie wypowiesz"

Éric-Emmanuel Schmitt — Oskar i pani Róża

Ale się kręcę

Wszyscy, którzy mnie znają wiedzą, że jestem osobą niezdecydowaną i niecierpliwą. Nic dziwnego, że kręcę się po stronach internetowych tu i tam,zakładam kilka blogów i nie mogę się zdecydować gdzie mi wygodniej pisać. W zasadzie bloger ma dużo możliwości więc być może tu powinnam osiąść? Zobaczymy jak będzie:)