O mnie

Moje zdjęcie
Jaka jest Katiuszka? Jestem zbieraniną fragmentów, których nie można poskładać w jedną,logiczną całość, ponieważ wykluczają się wzajemnie i stale się zmieniają. Ciekawią mnie ludzie i ich relacje ze światem.

czwartek, 13 stycznia 2011

Opieram się

Kicham dzisiaj strasznie. Pewnie wirusy Tośkowe chcą mnie dopaść i zgładzić. Nie dam się im!!! Zapijam każde kichnięcie herbatą na zmianę zwykłą z miodem i cytryną oraz malinową. Cały dzień jest mglisty i zgniły, na trawnikach gdzie nie gdzie zalega coś brudnego co kiedyś było śnieżnym puchem. W takie klimaty wychodzić z domu nie było sensu, mimo że Antek wrócił do przedszkola. Licząc na miły wieczór w towarzystwie słów zapaliłam świeczkę cynamonową i właśnie opieram się pokusie chwycenia w swoje dłonie i czytania książki, nowego nabytku Marii Nurowskiej - Imię twoje... . Najpierw chcę nacieszyć nią oczy i dłonie przekładając ją w co raz to nowe miejsce w pokoju. Mając w perspektywie kulinarny weekend zamierzam delektować się tą książką, może się uda.

środa, 12 stycznia 2011

Nowe wyzwania - wyznania

Mąż zamówił mi przez internet 10 kg mąki chlebowej. Będę zagniatała, zwijała, formowała i piekła. Już nie mogę się doczekać wypróbowania kilku nowych i ciekawych przepisów na chleb i bagietki. Tak więc od wczoraj z niecierpliwością wypatruję kuriera ;)
Ale... Ale...
Jeżeli chodzi o moje kulinarne poczytania to... Przyznaję szczerze gotuję bo muszę, za to jem bo kocham. Feeria smaków, zapachów i różnorodność wyboru jedzenia, jest dla mnie czymś, bez czego nie wyobrażam sobie życia.
Przez 15 lat swojego życia jednak walczyłam z samą sobą, o prawo do jedzenia tego co lubię i na co mam akurat ochotę. Jedzeniu przeważnie( z krótszymi lub dłuższymi przerwami) towarzyszyły mi wyrzuty, że nie powinnam a w głowie bił na alarm licznik spożywanych kalorii. Przeliczałam przechodzone kilometry i spalone kalorie na kilka dodatkowych np. kostek czekolady. Czasami wpadałam w przygnębienie pt. jestem słaba, nie potrafię wytrzymać na diecie, nigdy nie będę szczupła i nigdy nie będę wyglądała jak fajna laska za którą ktoś chciałby obejrzeć się na ulicy. Nie wspomnę o tym jaki bajzel w głowie robiły mi wszelkie media ukazując kobiety idealne, wyjątkiem była reklama Dove. Na dodatek mój rozmiar wahał się od 42 do 46, który w przeciętnym sklepie jest( był) rzadkim zjawiskiem. Śmieszne to prawda?! Długie lata zajęło mi by pogodzić się z tym, że mam prawo jeść i nikogo mój rozmiar nie powinien obchodzić. Mam prawo być duża bo taka moja natura( o ile to nie odbija się na moim zdrowiu).



Tak więc, skoro mogę jeść nie czując się z tym źle to postanowiłam, że będę z tego korzystać i tak powoli przecieram sobie szlaki w kuchni. Zamierzam polubić gotowanie ( z pieczeniem ciast nie mam problemów) i wypróbować wiele przepisów min. z mojej nowej książki Nigelli. Być może do gotowania zapałam równie wielkim uczuciem co do czytania książek?!

niedziela, 9 stycznia 2011

Czy to jeszcze jest normalne?

Zdecydowanie niesie mnie fala. Czytam, czytam i czytam. Od początku roku przeczytałam już 4 książki. Mój mąż dzisiaj stwierdził, że chyba zacznie mi płacić za wolniejsze czytanie książek bo to będzie zdecydowanie bardziej opłacalne niż kupowanie kilku nowych w ciągu miesiąca;)
Wczoraj do wieczornego relaksu w wannie po pracowitym popołudniu ( ulepienie ok 70 szt. pierogów to dla mnie wyczyn ale był to wyczyn dość przyjemny muszę przyznać) zabrałam Walkirie -Paula Coelho.



Historia jego podróży przez pustynię Mojave i magiczny wprost klimat, wciągną mnie na tyle skuteczne( klimat książki jest zupełnie odmienny od włoskich historii tak namiętnie przeze mnie ostatnio czytanych), że nie mogłam ją odłożyć. Czytając książkę, miałam świadomość, że to co Paulo opowiada w Walkirii zdarzyło się naprawdę.
Część faktów z tej podróży Paulo wyjawił już dużo wcześniej w książce Zwierzenia pielgrzyma. Rozmowy z Paulem Coelho -Juan Arias.


Teraz te fakty w połączeniu z treścią Walkirii budowały cały obraz osoby Coelho, więc nie mogłam tak zwyczajnie zatrzymać się w połowie drogi.
Tym sposobem położyłam się spać po 2 w nocy. Nigdy w życiu nie udało mi się utrzymać tak długo ostrości wzroku, zazwyczaj ok 23 wszystko zaczynam widzieć jak za mgłą. Będąc natchniona tą książką, położyłam się do łóżka spokojna i z poczuciem zadowolenia. Nim Morfeusz wezwał mnie do siebie na dobre, moim oczom z za balkonowego okna w sypialni ukazały się bardzo wyraźnie migające gwiazdy, które tworzyły zgrupowanie gwiazd nazywane Wielkim wozem. I ja się pytam czy to jest normalne, że tak długo czytam książkę o jakichś aniołach, magach i rytuałach a później widzę Wielki Wóz będąc we własnym łóżku, którego dostrzeżenie wydaje mi się w pewnym sensie magicznym zjawiskiem?;) Czy to może moja wrażliwość i kolejny przykład mojego postrzegania będącego w przebraniu kameleona tak się dostosowuje?

Ps: Virginio próbowałam czytać "Szeptem" Moniki Sawickiej ale budzi ona we mnie taki smutek, że nie potrafiłam przebić się przez więcej niż kilka kartek. Odłożyłam ją na półkę na inny czas.