Zumba... wow to było wyzwanie!!! Patrząc na młodą, jędrną, wysportowaną i z gracją poruszającą się instruktorkę, poczułam się jak babcia. Z sali wyszłam w całości, ledwo( ale jednak) mogłam złapać oddech, za to ubranie łącznie z majtkami miałam przemoczone;) Godzinka podskoków a wyglądałam niemal jak po wyjściu z basenu. Jest a raczej będzie dobrze, po kilku godzinach Zumby przyzwyczaję się. Wydawało mi się, że pod względem ruchowym nie jest ze mną aż tak źle bo przecież całymi dniami ganiam z Krzysiaczkiem. Nawet na placu zabaw zaliczam rozmaite ślizgawki rury i drabinki a jednak to zupełnie inny rodzaj ruchu.
Założyłam sobie taki cel, że do 14 sierpnia zmieszczę się w sukienkę, w którą od roku nie wchodzę(6 kg robi różnicę) a do jesieni nabiorę tyle sprawności bym na zajęciach Zumby nie czuła się jak babcia.
ten brak przestrzeni chyba ściśle wiąże się z koniecznością dzielenia przyzwyczajeń dwóch rodzin
OdpowiedzUsuńjak chłopaki?